niedziela, 1 listopada 2009

mi come back

Po raz kolejny powróciłem w swoje rodzinne, mazurskie strony. Dobrze wiedzieć, że jest takie miejsce, gdzie w miarę wszystko się trzyma kupy, w miarę nie zmienia się, nikogo nie dziwi, że po lecie przychodzi jesień, a po jesieni zima, że temperatura powietrza w listopadzie może spaść poniżej 10 ˚C, że czeka ciepła zupka i pełna lodówka.

Tak wyglądało mniej więcej moje wyjeżdżanie z Wrocławia:



A w Ełku, jak zawsze w święto Wszystkich Świętych wizyty na cmentarzu, zmarli ożywają nad grobami w opowieściach o ich życiu, modlitwy o ich rychłe zbawienie i wstawiennictwo u Boga za najbliższych, którzy wciąż tu pozostają. Zimno, ale tak raczej powinno być, przynajmniej nie padało, nie zasypało śniegiem. Za to ciepły posiłek w domu smakuje tym bardziej.

A tak w odcięciu od tematyki mojego posta to fajny kawałek dzisiaj na MySpace wyhaczyłem, klip poniżej:

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

próba komentowania raz dwa trzy;D