sobota, 8 stycznia 2011

Jak żegnałem rok 2010


Nowy Rok mamy już od tygodnia, wypada więc przypomnieć w jaki sposób go przywitałem. Tym razem postanowiłem nie spędzać go upijając się na umór ani grając w FIFĘ czy RPG (nie żebym to uważał za jakiś niegodny sposób albo samą noc sylwestrową za jakąś szczególną). Spędziłem go w stolicy na imprezie Roots Revival i Fatty Fatty "New Years Eve Special".



 

Zaczęła się moja podróż tutaj, na dworcu w Ełku. Pociąg TLK "Tour de Pologne" (relacji Gdynia-Katowice) lekko się spóźnił, co jednak sprzyjało temu, że spotkałem koleżankę jeszcze z czasów szkoły muzycznej i można było wymienić kilka zdań. Niestety do samej Warszawy Centralnej opóźnienie wzrosło już do jakiejś godziny, przez co osoby, na które miałem czekać na dworcu same czekały na mnie (też  mi to nie przeszkadza).


Po wyjściu z budynku dworca ujrzeliśmy oświetlony na zielono Pałac Kultury i Nauki (bez imienia już). Prawdopodobnie oświetlenie miało imitować wrażenie, że ów budynek jest wielką choinką. Następnie należało czym prędzej udać się na przystanek ZTM i złapania tramwaju w stronę Woli, gdzie też znajduje się klub KARMAgedon (dawna Dobra Karma). Dzięki ręcznie naszkicowanej mapie dotarliśmy tam bez najmniejszych komplikacji (ok. godziny 20:00). Jak się okazało już na wstępie, w zasadzie na tym samym terenie odbywała się jeszcze druga impreza, na którą omyłkowo mało co nie wstąpiliśmy. 


W końcu jednak trafiliśmy na tę jedynie właściwą, od samego wejścia czuć było głęboki bas uderzający z głośników niebagatelnych gabarytów


Cała impreza w zasadzie odbywała się w swego rodzaju namiocie (czy szałasie), który w momencie  naszego przybycia dopiero na dobre się rozgrzewał za pomocą kominka na drewno i piecyków gazowych. Można z czystym sumieniem powiedzieć, że od samego początku był ogień!

Z początku osób bawiących się przy głęboko korzennych brzmieniach płynących z głośników sound systemu było niewiele, w dodatku zdecydowaną większość stanowili moi znajomi z Forum RRR. Później imprezowiczów trochę przybyło, aczkolwiek szczególnego tłoku nie było. 

Jak wspomniałem - selekcja opierała się przede wszystkim na starych rootsowych numerach, pojawiały się też inne kawałki, jednakże zawsze z kategorii tych starszych, bujających, dubowych. Trudno mi przypomnieć sobie konkretne kawałki, gdyż tak potężna dawka reggae najwyższej jakości po prostu mnie przygniotła. Gdy już wracałem  do Ełku wciąż pobrzmiewały mi w głowie echa tych dźwięków.


Zdecydowanie  najpopularniejszym piwem (bo najlepszym) imprezy było piwo Perła, pite zarówno przez publiczność, jak i soundsystemowców. Co ciekawe, jadąc do Warszawy czytałem opowiadania Andrzeja Pilipiuka o Jakubie Wędrowyczu (trzeba nadrabiać zaległości czytelnicze), w których ta marka pojawia się bardzo często (w końcu akcja większości z nich dzieje się na Lubelszczyźnie). Perła Chmielowa, jak i Eksportowa,  była do nabycia w barze po 6 zł od butelki, a więc w dość przystępnej cenie. Wyjątkowo przyjemna towarzyszka sylwestrowej nocy. Można wprawdzie narzekać, że skoro impreza odbywa się w sercu Mazowsza to przydałoby się też jakieś piwo regionalne z Konstancina czy choćby Ciechanowa, ale i tak to o niebo lepszy wybór niż między Tyskim a Lechem.


O północy oczywiście nie odbyło się bez tradycyjnych życzeń noworocznych i szampana. Zabawa trwała jeszcze do rana, w międzyczasie poczułem lekkie zmęczenie i zdrzemnąłem się na kanapie przy kominku.


Przed świtem zebrałem się i ruszyłem piechotą na Dworzec Centralny. Pałac Kultury jako punkt orientacyjny był bardzo przydatny, chociaż często nikł wśród wieżowców. Udało mi się osiągnąć cel całkiem szybko. W przypływie regionalnego patriotyzmu (nie wiedzieć czemu pojawiającemu się zawsze przy powrotach z imprez) przy jednej z ulic wydeptałem w świeżym śniegu napis EŁK.


Następne kilka godzin spędziłem na dworcu czekając na powrotny "Tour de Pologne". Nie było to zbyt miłe doświadczenie, gdyż było tam strasznie zimno, w dodatku umierałem z nudów i głodu. W końcu jednak przyjechał mój TLK, który dostarczył mnie bezpiecznie i na czas do domu.
Bardzo pozytywny początek roku! Wszystkim polecam podobne sylwestrowe  (i nie tylko) eventy.

1 komentarz:

Domi pisze...

gratuluję sylwestrowej innowacji :p