poniedziałek, 7 lutego 2011

Lwowskie Porter - Лвiвске Портер

(Tekst ukaże się w lutowym wydaniu NGS B.e.s.t.)

Lwowskie Porter
Лвiвске Портер

Styczeń – szaro, mokro, dni krótkie, aura nie zachęca do spędzania czasu wolnego na dworze (tym bardziej jak nie ma śniegu) – sezon idealny na ciemne piwo z gęstą pianą. Z myślą o czymś takim udałem się do pewnego sklepu i kupiłem tam Lwowskiego (czy jak kto woli – Lwiwskiego) Portera.
Zacznijmy może od wyglądu zewnętrznego. Piwo sprzedawane jest w brązowych butelkach z etykietą, kontretykietą i krawatką w kolorze czarnym, ze złotymi ramkami. Napisy są złote i białe. Bardzo ładne i eleganckie opakowanie, którego wygląd psuje niestety biała naklejka importera przyklejona z boku (jest ona jednak przydatna, gdyż wszystkie informacje na butelce są w języku ukraińskim). Butelkę wieńczy zielony kapsel z logo browaru.
Po przelaniu do szklanki powstała bardzo ładna czapa beżowej piany, zróżnicowana pod względem wielkości pęcherzyków. Niestety, mimo że wydaje się być dość gęsta i trwała, szybko opada, jednak pozostałe resztki pięknie oblepiają szklankę. Piwo ma bardzo ciekawą barwę, brązowo-wiśniową (ten drugi kolor ujawnia się, gdy patrzy się pod światło).
Jakichś szczególnych wrażeń zapachowych nie wychwyciłem, toteż przechodzę od razu do wrażeń smakowych. Lwowski Porter zawiera 20% (!) ekstraktu, już przy pierwszym łyku czuć mocny, słodowy smak (jak na porter przystało, do produkcji użyto trzech słodów: jasnego, karmelowego i palonego), ale nie tak słodki jak w porterach polskich. Później przebijają się gorzkie nutki chmielowe, co dopełnia efektu. Wyczuwalne są też minimalnie akcenty alkoholowe (nic dziwnego, skoro zawartość alkoholu wynosi 8%). Ogólnie rzecz biorąc, jest to wyśmienity przedstawiciel swojego gatunku, wręcz wzorcowy. Co ciekawe – jest to „koncerniak”, gdyż właścicielem browaru jest Grupa Carlsberg!
Na koniec jednak do tej beczki miodu dodam łyżkę dziegciu, chociaż w zasadzie jest to nieco inna beczka, bo polityczno-historyczna. W 2009 roku miał bowiem miejsce nieprzyjemny incydent. Browar lwowski sponsorował kontrowersyjny program gloryfikujący czyny kozaka Maksyma Żeleźniaka, jednego z przywódców rzezi na Humaniu, podczas której wymordowano 20 tys. Polaków i Żydów. Reakcją na to był bojkot przeprowadzony przez polskie środowiska kresowe, co doprowadziło w lutym 2010 do złożenia przeprosin przez browar. Miejmy nadzieję, że podobne „wybryki” się już nie powtórzą i będzie można cieszyć się smakiem lwowskiego porteru bez niesmaku spowodowanego nacjonalistycznymi zagrywkami firmy, w końcu jak mówi stare, bo jeszcze przedwojenne, hasło: „Sto lat żyje kto lwowskie piwo pije”.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Piłem tego portera i wg mnie jest on bardzo słabym przedstawicielem tego gatunku. Polskie, również koncernowe portery (Żywiec i Okocim) biją go na głowę. O Grandzie czy Black Bossie nie wspominając. Jednak jest to na pewno ciekawa odskocznia od lagerowej codzienności i jak widać na przykładzie Zbychowca, niektórym może smakować.

Zbychowcowo pisze...

O ile dobrze pamiętam właśnie Grand niezbyt przypadł mi do gustu:) najlepszym polskim porterem jest chyba Warnijski Porter z browaru Kormoran:)

Zbychowcowo pisze...

*Warmiński :)

Anonimowy pisze...

:D ciekawy artykuł. Piwka nigdy na imprezie sobie nie pożałuje :P ;>

Zapraszam na mój blog !

http://agisense.blogspot.com/

Ana Flavia pisze...

your blog is very cool !