Pokazywanie postów oznaczonych etykietą korporacje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą korporacje. Pokaż wszystkie posty

środa, 2 lutego 2011

O niemoralności unikania podatków

Ostatnio miałem okazję przeczytać pewien artykuł, w którym opisywano, jaki to skandal, że Ingvar Kamprad - założyciel i właściciel IKEI - unikał nadmiernego opodatkowania poprzez wykorzystywanie luk prawnych (czyli całkiem legalnie). Jak można przeczytać w artykule Jędrzeja Bieleckiego:
Firma pokazywała się jako uczciwa i kierująca się wartościami. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. Pod maską skrywa się bowiem potwór. Szwedzki koncern meblowy wykorzystuje tajemniczą fundację, dzięki której unika płacenia podatków. 
Z uwagi na to, że nie chcę być posądzany o powielanie wpisu pana Roberta Gwiazdowskiego, przytoczę jeszcze jeden przykład potwora, który oszukuje, ba! okrada państwa, w których działa, ale unika opodatkowania. Mowa tu o poczciwym gigancie internetowym Google. Jak dowiedziałem się z pewnego tekstu:
Skomplikowana struktura, wykorzystywana przez Google do uchronienia swoich pieniędzy przed podatkami, wzbudziłaby podziw księgowych sycylijskiej mafii. Podczas gdy większość amerykańskich korporacji płaci ze swoich zamorskich dochodów podatki między 4,5 a 25,8%, Google udało się ujść z podatkiem na poziomie 2,4%, dzięki czemu od 2007 roku zaoszczędziło 3,1 mld dolarów, a w samym 2009 roku podbiło swoje dochody o 26%.
(...)
Podobny system transferu zysków (przez Irlandię na Bermudy) stosuje też Microsoft – a z kolei Facebook przygotowuje się do uruchomienia jego wariantu, w którym pieniądze docelowo znajdą się na Kajmanach.
No cóż, wypada tylko pogratulować gospodarności i pomysłowości tym firmom. No ale zaraz, chwileczkę! Przecież to nieetyczne, to niemal zbrodnia! Z tekstu można się dowiedzieć, że:

W sytuacji, gdy inne, mniejsze firmy płacą podatki i napędzają gospodarkę swoich krajów, ponadnarodowym korporacjom na sucho uchodzi kradzież w biały dzień. Zdaniem Kimberly A. Clausing, profesor ekonomii z Reed College, manipulacje finansowe tego typu rocznie kosztują same Stany Zjednoczone 60 mld dolarów. Ile tracą inne kraje – tego nie wiadomo.
Ciekawe w jaki sposób płacenie podatków napędza gospodarkę. Zawsze myślałem, że jedyne co napędzają podatki to państwo. Gospodarka na takiej "kradzieży" wychodzi jak najlepiej. Gospodarka - czyli producenci i konsumenci. Ci pierwsi, redukując sztuczne, nierynkowe koszta, mogą obniżać ceny swoich usług oraz zatrudniać nowych pracowników. Trzeba być ekonomicznym idiotą, aby sądzić,  żeby sądzić, że te pieniądze są "przeżerane" przez właścicieli. Tak by było, gdyby te pieniądze trafiły do budżetów państw. Nadmierne zadłużenie USA, Irlandii czy innych państw nie jest spowodowane bynajmniej unikaniem opodatkowania przez firmy w nich funkcjonujące. Niepłacenie 60% haraczu w Szwecji na instytucje, które odbierają dzieci rodzicom i strzegą "poprawności politycznej" uważam wręcz za bohaterstwo! Co więcej, państwa (a właściwie rządy) same są sobie winne, że takie sumy pieniędzy prześlizgują się im między palcami. W końcu to one stworzyły na tyle skomplikowane i zawierające mnóstwo dziur przepisy, że same nie potrafią ich egzekwować.
Niemoralność takich działań polega podobno również na tym, że mniejsze spółki nie mogą skorzystać z tego typu rozwiązań. Otóż mogą, tylko albo je nie stać, albo też nie mają aż takich korzyści skali. Przypomnę tylko, że zarówno IKEA, Google, czy nawet Microsoft nie narodziły się jako duże, międzynarodowe firmy. Do swojej pozycji doszły poprzez dążenie do tworzenia produktów, które zadowolą ich klientów. Co więcej, pozycję tę mogą stracić, jeżeli przestaną spełniać te funkcje.

środa, 24 listopada 2010

To nie kapitalizm


Wiele wody w Odrze tudzież rzece Ełk upłynęło od mojego ostatniego wpisu. Brak weny, brak zapału, brak czasu. Możecie to tłumaczyć jak sami chcecie. Postaram się odrobić zaległości w najbliższym czasie. Najpierw wezmę na warsztat temat, który uważam za najpilniejszy i najważniejszy.


Często, gdy spotykam się w różnej przestrzeni z różnymi oponentami kapitalizmu dochodzę do wniosku, że nie mają oni kompletnie pojęcia na czym kapitalizm polega, mylą go oczywiście zazwyczaj z korporacjonizmem. Często jako argument przeciw kapitalizmowi słyszę o różnych niemoralnych poczynaniach żądnych zysków korporacji. Jest to o tyle zabawne, że trudno o lepszy argument ZA kapitalizmem. 
Oczywiste jest, że dużym korporacjom nie zależy na tym, aby gospodarka była kapitalistyczna. Na wolnym rynku utrzymanie takiego molocha, często niemal monopolisty, byłoby niezwykle uciążliwe, zaś mniejsze, dynamiczne spółki, z łatwością przełamałyby bariery wejścia i zagarnęły spory kawałek rynku dla siebie. Wyszłoby to na zdrowie zarówno dla konsumentów, o których wielkie firmy musiałyby rywalizować z małymi, jak i zapewne dla samych korporacji, które może zrzuciłyby z siebie skostniałą skorupę. A na pewno byłoby to uczciwsze. 
Niestety - w Polsce, jak i w większości państw świata, o takim stanie rzeczy nie ma mowy. Rządy prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych ograniczeń dla wolnego rynku. Jak łatwo się domyślić - na zlecenie, czy może raczej aprobatą niechętnych konkurencji podmiotów gospodarczych. 
Przejdźmy jednak do konkretów. Od jakiegoś czasu niepokoi mnie co znowu chcą przepchnąć ćwoki z Brukseli, tym razem pod bardzo widocznym patronatem wielkich koncernów farmaceutycznych. 1. kwietnia 2011 ma wejść w życie dyrektywa w sprawie tradycyjnych ziołowych produktów leczniczych, na podstawie której zioła lecznicze, pomimo (kilku)tysiącletniej tradycji stosowania, będą musiały być poddawane testom podobnym jak w przypadku leków syntetycznych (!), aby były dopuszczone do obiegu. Z uwagi na koszt takich testów (od około 370 000 zł do 550 000 zł - źródło) oznaczałoby to de facto delegalizację ziół i produktów ziołowych. W taki oto wygodny sposób koncerny farmaceutyczne chcą się pozbyć niewygodnej konkurencji, która często leczy równie skutecznie, a bez skutków ubocznych. Strach pomyśleć jakie mogą być skutki takiej dyrektywy, jeżeli będzie bardzo surowo respektowana...