(kolejna recenzja, która pojawiła się na łamach NGS B.e.s.t.)
Tym razem w moje ręce trafiło piwo pszeniczne, pochodzące ze stolicy landu, w którym narodził się wyśmienity styl Hefe-Weizen.
Butelka Franziskanera jest ładna, smukła. Na etykiecie, kontretykiecie i krawatce dominuje kolor złoty. Charakterystycznym motywem jest wizerunek mnicha (jak łatwo się domyślić - franciszkanina), który znajduje się zarówno z przodu butelki, jak i na kapslu.
Po przelaniu do szklanki powstała potężna piana, niestety utrzymała się ona dość krótko – po 5 minutach został tylko cienki kożuszek i nieco większa obrączka oblepiająca ścianki naczynia. Oprócz niej, oko cieszyła także sama barwa napoju, przepiękna, wręcz wzorcowa. Piwo jest oczywiście mętne i gęste. Pomimo usilnych starań nie byłem w stanie wychwycić żadnego z zapachów, które według producenta powinny być wyraźnie wyczuwalne, czyli cytrusowych i bananowych. Znacznie lepiej było za to, gdy wziąłem pierwszy łyk. Od razu poczułem charakterystyczny, lekko kwaskowaty, orzeźwiający smak, nuty goździkowe, a nawet waniliowe. Zabrakło mi jednak tak istotnego smaku bananów oraz wyrazistości, której miałem okazję doświadczyć przy próbowaniu innych pszeniczniaków. Piwo jest średnio nasycone, co powoduje, że przy każdym łyku można odczuć przyjemnie pękające na języku bąbelki. Z uwagi na ten świeży, orzeźwiający smak, zdecydowanie polecam tego weizena na upały.
Egzemplarz, który testowałem, pochodził zza naszej zachodniej granicy, jednak z tego co wiem Franziskaner jest dostępny także w polskich sklepach, zwłaszcza tych specjalistycznych. Jego cena waha się w granicach 4,70-5,70 zł, czyli jak na tej klasy piwo – w normie.
Bawarski Hefe-Weizen jest całkiem ciekawym przedstawicielem swojego gatunku. Pomimo mankamentów, takich jak nietrwała piana i słaby aromat, moim zdaniem zasłużył na ocenę 4,0. Zastrzegam jednak, że jestem fanem pszeniczniaków, a nie każdemu ten styl musi pasować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz