Nasz premier to urodzony fighter! Ledwo co rozprawił się z twardymi dopalaczami i twardym hazardem, a już zabiera się za kolejną walkę, tym razem z twardym kibicowaniem. Otóż będzie decydować kto wejdzie na stadion, a kto nie, a także który stadion ma być zamknięty.
Rzecz jasna to raczej kolejna kampania, która ma pokazać jak wiele rząd robi w każdej kwestii i jak rozwiązuje problemy wszystkich obywateli. Przerażające jest to, że najwidoczniej podobne deklaracje (i co gorsza - działania) są jak najbardziej oczekiwane przez społeczeństwo. Twierdzenie, iż państwo (ba! wręcz władze centralne!) powinno zajmować się tym wszystkim, jest przyjmowane jako całkiem naturalne. Tymczasem, powtarzając za klasykiem: Rząd nie jest rozwiązaniem problemu, rząd jest problemem. Nie ma żadnego powodu, aby z rozrób na meczach robić problem państwowy. A odgórne, centralne działania z pewnością nie przyniosą w tej kwestii żadnych zmian, jeżeli do tej pory problemy z utrzymaniem porządku były w mniejszej skali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz