Korzystając z ostatnich minut przed nastaniem ciszy wyborczej pozwolę sobie opublikować jedyny w swoim rodzaju sondaż zbychowcowy, w którym głosy oddawali czytelnicy bloga:
KW Prawo i Sprawiedliwość
|
5
(17%)
|
KW Polska Jest Najważniejsza
|
0
(0%)
|
KW SLD
|
0
(0%)
|
KW Ruch Palikota
|
6
(21%)
|
KW PSL
|
0
(0%)
|
KW PPP - Sierpień 80
|
0
(0%)
|
KW Platorma Obywatelska RP
|
2
(7%)
|
KW NDP-Samoobrona Leppera
|
0
(0%)
|
KW Nowa Prawica - Janusza Korwin-Mikke
|
12
(42%)
|
KW Prawica
|
0
(0%)
|
KWW Mniejszość Niemiecka
|
0
(0%)
|
nie idę na wybory
|
1
(3%)
|
pomidor!
|
2
(7%)
|
Oczywiście grupa jest kompletnie niereprezentatywna, w dodatku (jak widać) większość z ankietowanych to jakieś fanatyczne oszołomy, które nie boją się PiS.
Pozwolę sobie jeszcze na 2 słowa o wyborach. Oczywiście mnóstwo osób będzie powtarzać slogany, że ważna jest jak ważne jest, by na wyborach była jak największa frekwencja. Nic dziwnego - partia rządząca chce być postrzegana zawsze jako przedstawiciel "zdecydowanej większości". Nie oznacza to jednak w żadnym wypadku, że deputowani wybrani przy większej frekwencji będą lepszymi czy mądrzejszymi fachowcami. Wręcz przeciwnie - większy udział obywateli oznacza, że znajdzie się tam więcej osób, które albo się na polityce nie znają (i głosują na ładny krawat) albo zwyczajnie rozumem nie grzeszą, przez co raczej wybierają podobnych sobie głupków. Zabawne są też akcje promujące głosowanie w wyborach, jak na przykład:
Już pomijam fakt, że hasło "Kobiety na wybory" bliźniaczo przypomina socjalistyczne "Kobiety na traktory". Wiedza na temat kosztów kształcenia dzieci czy planowania domowego budżetu nie musi wszak oznaczać wiedzy o tym, kogo wybrać (tak jakby w ogóle rząd miał się takimi rzeczami zajmować). Ale już dajmy spokój kampanii "Masz głos - masz wybór" (często między dżumą a cholerą). Najbardziej przerażają mnie ludzie, którzy popierają rozwiązania, które działają np. w Królestwie Belgii, tj. przymusowe korzystanie z biernego prawa (?) wyborczego. Jest to wyjątkowo paskudny przejaw przeżarcia umysłu przez totalniactwo.
Już pomijam fakt, że hasło "Kobiety na wybory" bliźniaczo przypomina socjalistyczne "Kobiety na traktory". Wiedza na temat kosztów kształcenia dzieci czy planowania domowego budżetu nie musi wszak oznaczać wiedzy o tym, kogo wybrać (tak jakby w ogóle rząd miał się takimi rzeczami zajmować). Ale już dajmy spokój kampanii "Masz głos - masz wybór" (często między dżumą a cholerą). Najbardziej przerażają mnie ludzie, którzy popierają rozwiązania, które działają np. w Królestwie Belgii, tj. przymusowe korzystanie z biernego prawa (?) wyborczego. Jest to wyjątkowo paskudny przejaw przeżarcia umysłu przez totalniactwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz