Piszę tę notkę siedząc w miejscowości Obzor (Обзор) w Bułgarii. Jestem tu od wczoraj. Pogoda dopisuje, słońce równo przypieka, morze jest ciepłe niczym woda w wannie. Wypada jednak napisać jak się tu dostaliśmy. Otóż dostaliśmy się tu samochodem, przeprawiając się wpierw przez całą Polskę, następnie przez Słowację, Węgry, Rumunię. Przejazd przez Rumunię zajął nam trochę czasu, mieliśmy tam dwa noclegi - jeden w Siedmiogrodzie (słynnej Transylwanii) i drugi za Bukaresztem, czyli na Wołoszczyźnie. Należy przyznać, że ten kraj jest również bardzo ciekawy i specyficzny, warto poświęcić na niego oddzielną wyprawę. Poniżej kilka zdjęć z przejazdu przez Rumunię.
Rumuńska rodzina na wozie
Cerkiew w Turdzie
Arbuzy na targowisku w Turdzie
Rumuński pies z jednego z postojów
Będąc biernym obserwatorem mogę powiedzieć, że Rumunia to kraj bezpańskich psów, krów, furmanek oraz żebrzących Cyganów. Jest w tym pewien specyficzny klimat, odczuwa się jakby coś, czego nie ma już w bardziej nowoczesnych krajach (chociaż w motelu mieliśmy na przykład WiFi, co oznacza niewątpliwie, że daleko w tyle nie są), wrażenie robią ogromne połacie dzikich gór, stare cerkwie i zamczyska, które jeszcze będę musiał kiedyś odwiedzić.
Większość kamienic jest ładnie odnowionych, niektóre jednak wciąż przypominają o minionej epoce
Czwartego dnia podróży dotarliśmy w końcu do Bułgarii, przekraczając Dunaj (wyznaczający granicę) w miejscowości Ruse.
W Bułgarii używa się cyrylicy, jednak większość tablic i znaków jest zapisywana dodatkowo alfabetem łacińskim
W zasadzie już od przekroczenia granicy przywitała nas słoneczna i upalna bułgarska aura. Znalezienie kwatery w Obzorze nie stanowiło większego wyzwania, można powiedzieć, że kwatera sama nas znalazła. Mieszkamy teraz w klimatyzowanym apartamencie z widokiem na morze, całkiem blisko plaży.
Szymiensko
Wspomnę jeszcze może z dwa słowa o piwie. Nie miałem okazji ztestować rumuńskich browarów, za to miałem okazję spróbować kilku bułgarskich. Jednym z nich jest Szymiensko (z tego co doczytałem się na etykiecie, produkowane w Sofii). Nie jest to może szczyt sztuki browarniczej, dosyć rześkie, lekkie, według mnie w sam raz dla kogoś, kto wychodzi z morza i ma w ustach słony posmak wody morskiej. Piana i kolor niezbyt rewelacyjne, trzeba jednak przyznać, że daje radę. Co ciekawe, popularne są tutaj dwulitrowe butelki plastikowe (jak to ja mówię - familijne), które jakoś niespecjalnie moim zdaniem szkodzą dla smaku (chociaż wiadomo - nie mam porównania).
Z zagranicznych piw prym wiodą (z obserwacji parasoli i reklam knajpek) (o zgrozo!) Stella Artois, Beck's i Heineken. I to by było na tyle. W czasie, gdy pisałem tego posta już pojawiły się jakieś problemy z połączeniem, więc lepiej nie kusić losu. Dalsze wieści znad Morza Czarnego nastąpią wkrótce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz