Wczoraj byłem w Łykendzie na koncercie legendarnej grupy Bakshish. Jak to zwykle bywa w tym klubie - 20:00 jako godzina rozpoczęcia koncertu oznaczała, że zaczął się on jakieś 40 minut później.
Z początku byłem nieco zaskoczony, że zjawiło się tak mało publiczności - w klubie w sumie świeciły pustki. Z czasem jednak coraz więcej osób zaczęło ściągać coraz więcej fanów reggae. Koncerty w Łykendzie mają jedną wielką zaletę, że nie stawia się granicy między sceną a publicznością. To pozwoliło wielokrotnie Jarexowi (wokalista Bakshish) zeskoczyć ze sceny i pobujać się razem z publicznością. Koncert bardzo pozytywny. Wykonano zarówno stare przeboje jak i piosenki z nowej płyty, która ma się ukazać wkrótce.
Z początku byłem nieco zaskoczony, że zjawiło się tak mało publiczności - w klubie w sumie świeciły pustki. Z czasem jednak coraz więcej osób zaczęło ściągać coraz więcej fanów reggae. Koncerty w Łykendzie mają jedną wielką zaletę, że nie stawia się granicy między sceną a publicznością. To pozwoliło wielokrotnie Jarexowi (wokalista Bakshish) zeskoczyć ze sceny i pobujać się razem z publicznością. Koncert bardzo pozytywny. Wykonano zarówno stare przeboje jak i piosenki z nowej płyty, która ma się ukazać wkrótce.
Poniżej krótki fragment koncertu zarejestrowany moją komórką:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz