Witam! Znowu mamy te dziwne, odziedziczone po PRL-u i III Rzeszy "święto" pracy. Dlatego też wypadałoby się zastanowić czym w gruncie rzeczy jest praca. Sięgnijmy więc do Słownika języka polskiego PWN:
praca
1. «celowa działalność człowieka zmierzająca do wytworzenia określonych dóbr materialnych lub kulturalnych»
2. «wytwór takiej działalności, zwłaszcza w dziedzinie nauki lub kultury»
3. «zajęcie, zatrudnienie jako źródło zarobku; też: instytucja, w której się pracuje zarobkowo»
4. «funkcjonowanie organizmu, narządu lub urządzenia»
5. «wielkość fizyczna określająca ilość energii potrzebnej do przemieszczenia ciała materialnego w przestrzeni, równa iloczynowi wartości siły działającej na to ciało przez wartość przebytej przez nie drogi»
Oczywiście definicje 4 i 5 możemy spokojnie pominąć, gdyż odnoszą się one do pojęć ze świata fizyki. Z pozostałej trójki najbardziej pierwotna wydaje się praca, jako celowa działalność człowieka zmierzająca do wytworzenia określonych dóbr materialnych lub kulturalnych. Oczywiście wytwarzanie dla siebie wszystkich dóbr już dawno odeszło do lamusa historii, dzięki wynalazkowi podziału pracy i wymiany jej owoców. Dlatego też obecnie praca kojarzy się głównie z punktem 3.
Czym jest więc zatrudnienie? Najzwyklejszą w świecie formą usługi, którą pracownik świadczy wobec pracodawcy. I to się tyczy się praktycznie każdego rodzaju pracy "dla kogoś". Zapominają (albo nie potrafią pojąć) o tym najwyraźniej działacze związkowi i lewicowcy, dla których praca jest w najlepszym wypadku "prawem", a w najgorszym niemal jakimś cudacznym bożkiem. Oczywiście w oderwaniu od definicji nr 1, bo jeżeli praca jest "prawem", to czy należy wymagać, aby przynosiła ona efekty?
Tymczasem usługobiorca (w tym wypadku - pracodawca) może zrezygnować z dalszego korzystania z usługi (oczywiście w granicach prawa i przestrzegania dobrowolnych umów). Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której nie przedłużam przykładowo umowy abonamentowej z firmą świadczącą usługi telefonii komórkowej, a operator wytacza mi proces za zaprzestania korzystania z jego usług bez poważnej przyczyny.
To było na tyle moich dzisiejszych rozważań. Miłego długiego weekendu i nie dajmy się zwariować!
Czym jest więc zatrudnienie? Najzwyklejszą w świecie formą usługi, którą pracownik świadczy wobec pracodawcy. I to się tyczy się praktycznie każdego rodzaju pracy "dla kogoś". Zapominają (albo nie potrafią pojąć) o tym najwyraźniej działacze związkowi i lewicowcy, dla których praca jest w najlepszym wypadku "prawem", a w najgorszym niemal jakimś cudacznym bożkiem. Oczywiście w oderwaniu od definicji nr 1, bo jeżeli praca jest "prawem", to czy należy wymagać, aby przynosiła ona efekty?
Tymczasem usługobiorca (w tym wypadku - pracodawca) może zrezygnować z dalszego korzystania z usługi (oczywiście w granicach prawa i przestrzegania dobrowolnych umów). Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której nie przedłużam przykładowo umowy abonamentowej z firmą świadczącą usługi telefonii komórkowej, a operator wytacza mi proces za zaprzestania korzystania z jego usług bez poważnej przyczyny.
To było na tyle moich dzisiejszych rozważań. Miłego długiego weekendu i nie dajmy się zwariować!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz