Wiem, że pisanie o dzisiejszym osławionym Royal Wedding jest wyjątkowo tendencyjne, jednak nie potrafię się oprzeć pokusie. Może to przez ilość materiałów w TV i tweetów o ślubie brytyjskiego księcia i jego wybranki? W każdym razie daruję sobie komentowanie przebiegu uroczystości i innych takich, bo zwyczajnie jej nie oglądałem. Zresztą jak chyba większość osób. W końcu nawet nie zwróciłbym uwagi na to wydarzenie, gdyby nie cała kampania medialna.
Z całego tego zamieszania najbardziej bawiło mnie określenie "Ślub Stulecia", które pojawiało się wielokrotnie. Otóż wpisuje się ono w serię haseł typu "Zima Stulecia", "Walka Stulecia" itp. i podobnie jak w przypadku tych pozostałych - jest mocno przesadzone. Wszakże książę William to raczej współczesny celebryta niż monarcha posiadający jakąś realną władzę (chyba, że do objęcia przez niego władzy coś się zmieni). Zresztą zwróćmy uwagę na to, że to stulecie dopiero się zaczyna, toteż gdyby wszystkie wydarzenia stulecia miały miejsce w pierwszej dekadzie, to pozostałe byłyby strasznie nudne.
3 komentarze:
Dokładnie określenie "Ślub stulecia jest stanowczo przesadzone... no ale cóż duże nakłady pieniędzy wymagają dużych określeń.
Jak to fajnie gdzieś słyszałem:
"Każdy ślub jest dla kogoś ślubem stulecia"
Aa ta szopka... szkoda gadać :)
congraduations to them!
Prześlij komentarz