W niedzielę wieczorem zdecydowałem, że zrobię dzisiaj sobie rowerem trasę Giżycko-Ełk. Brat jechał akurat do Poznania (również z rowerem) toteż miałem ku temu okazję. Wyruszyliśmy więc szynobusem i po jakiejś godzinie byłem już w Giżycku.
Pogoda poniedziałkowa była wybitnie wietrzna, wprost idealna...na żagle. Na Niegocinie jednak można było zaobserwować zaledwie nieliczne (3-4) łodzie, w dodatku w większości motorowe. Niestety - już po sezonie i miasto automatycznie "wymiera".
Ponieważ niespecjalnie się spieszyłem z powrotem do Ełku odwiedziłem jeszcze Twierdzę Boyen. Tam również pustki i ani żywego ducha. Przyznam, że pustka wśród tych murów może być nieco przytłaczająca, a nawet przerażająca.
Wreszcie wyruszyłem z Giżycka. Wiatr niestety ciągle wiał mi prosto w twarz, co znacznie utrudniało jazdę. Odcinek po drodze krajowej nr 63 był również nieco uciążliwy ze względu na ruch uliczny. Na szczęście szybko udało mi się dotrzeć do punktu, w którym mogłem zjechać z krajówki ruszając dużo mniej ruchliwą trasą. W drodze kilkukrotnie zatrzymywałem się, by uwiecznić urodę tej trasy: pagórkowatej, z licznymi zakrętami.
Udało mi się także uchwycić klucz odlatujących żurawi. Przeleciało nad drogą kilka takich kluczy.
Sielanka jednak skończyła się, gdy o 11:30 włączyło mi się w komórce przypomnienie, że o 12:30 mam wizytę u dentysty. Do Ełku brakowało mi jeszcze grubo ponad 20 km. Zacząłem więc morderczą jazdę ścigając się z czasem. Nie dałbym rady dojechać. Na szczęście udało mi się skontaktować z tatą, który zgarnął mnie z trasy gdzieś przed Grabnikiem. Do dentysty trochę się spóźniłem, ale nie na tyle, żeby nic nie można było zrobić. Całe szczęście!
1 komentarz:
Th trail is impressive. Its really a tough trail.
Prześlij komentarz