Pokazywanie postów oznaczonych etykietą impreza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą impreza. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 18 lutego 2010

Skambomambo + St. City Surfers

Ostatnio (w zeszłą sobotę) miałem okazję w klubie Łykend zobaczyć dwa całkiem ciekawe zespoły. Wprawdzie frekwencja nie była powalająca (prawdopodobnie z powodu konkursu skoków narciarskich na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich, który się wówczas odbywał), jednakże impreza była jak najbardziej przednia, mogłem się wyskakać, wyskankować jak nie za cały, to za ¾ karnawału.

.

Jako pierwszy wystąpiła częstochowska grupa St. City Surfers, grająca rockabilly. Klasyczny rock'n'roll w najczystszej formie, no i świetnym wykonaniu! Czteroosobowy skład (gitara+bas+perkusja+wokal) świetnie odnajduje się w słonecznych rock'n'rollowych klimatach, przywołujących na myśl złote plaże Kalifornii.


st. city surfers - Monika


Jako drudzy na scenie Łykendu zaprezentowała się szczecińska formacja Skambomambo! Zagrali świetny, energiczny koncert, pomimo że tego samego dnia występowali już w Szklarskiej Porębie. Zaprezentowali zarówno materiał ze swojej starej płyty jak i nowe kawałki, z polskim tekstem. Wokalista zespołu - Mario (nawiasem wspominając - Maltańczyk) - nawiązał świetny kontakt z publicznością, która nie chciała wypuścić zespołu bez bisów.

Mario

Całość, razem z after party w Madnessie uważam za bardzo udaną i oby więcej takich koncertów we Wrocławiu!
P.S. Przepraszam za ewentualne błędy w tekście, pisałem porą nocną, niezbyt uważnie zapewne

niedziela, 29 listopada 2009

Wsiąść do pociągu bylejakiego

Przeraża mnie jakie pomysły mogą przyjść mi do głowy pod wpływem alkoholu. Wczoraj wracałem z imprezy u kumpla i (nie wiedzieć czemu) postanowiłem pojechać pociągiem. Dokąd? Po co? To chyba pytania, które w ogóle nie przyszły mi do głowy. Z pociągu wywalono mnie w Obornikach Śląskich. Postanowiłem wrócić do Wrocławia piechotą, obierając zupełnie przeciwny kierunek. W końcu dotarłem do Prusic (podwiózł mnie tam kawałek autostop).
Dopiero tam zdałem sobie sprawę z głupoty kierunku jaki obrałem. Telefon poszedł w ruch, obdzwoniłem wszystkich znajomych, którzy mogliby mieć samochody. Niestety nikt nie mógł mnie zabrać stamtąd. W końcu ruszyłem na wylotówkę na Wrocław i jakoś z pomocą 2 stopów dotarłem koło godziny 10 do akademika.

poniedziałek, 26 października 2009

21 lat zbychowcowania



O tak! Stało się! Jestem starszy o kolejny rok. Za to bardzo się cieszę, bo moje urodziny stały się świetną okazją na przednie spotkanie towarzyskie. Słowem - można się było nieźle zabawić, co też z powodzeniem uczyniliśmy.
Jak się okazuje, dzień ten upatrzyli sobie również tzw. tęczowi i ich zajadli przeciwnicy, którzy tego dnia postanowili sobie poparadować tudzież wyrazić swą dezaprobatę wobec tego typu wydarzeń. Miało miejsce wówczas także derby Śląska i Zagłębia. Tak się akurat złożyło, że gdy zmierzałem na imprezę, wielkie stado (jakieś 30) policyjnych samochodów akurat zmierzało z tego pierwszego na to drugie. Nagranie poniżej (słabej jakości, wolałem się nie wychylać wobec takiej ilości).


Ale wróćmy może jednak do meritum tej notki, czyli do moich urodzin.Wszystko zaczęło się od tak zwanego before party u moich kolegów, które polegało na przyrządzeniu i spożyciu lasagne. Nie zabrakło oczywiśćie tradycyjnej towarzyszki większych naszych imprez, czyli tequili.


Kolejnym punktem było udanie się na koncert zaprzyjaźnionego zespołu Bethel, którego członkom winny byłem poza tym płytkę ze zdjęciami z ich koncertu urodzinowego. Stolik był zarezerwowany, toteż mieliśmy gdzie się usadowić. Jednak podczas koncertu tylko jedna osoba z ekipy siedziała - Krzysio. Koncert był przedni, Bethel świetnie daje radę na koncertach, wspaniała energia, pełny pozytyw. A żeby nie było, że coś tu próbuję zmyślać to poniżej nagranie z koncertu:

Zebrała się całkiem pokaźna grupka moich znajomych, z którymi świętowałem swoje urodziny.
(tak na marginesie to Rafał miał imieniny, chociaż on takich świąt nie uznaje)


Wkrótce uznaliśmy jednak, że należy zmienić lokal. Padło znów na mieszkanie Rafała i Krzysia, gdzie też się niezwłocznie udaliśmy.


I to by było tyle jeśli chodzi o moje urodziny, które zakończyły się o jakiejś 3 czy 4 (zależy od czasu lokalnego). Oczywiście dziękuję moim gościom za przybycie i fantastyczne prezenty, które dostałem! Yerby nie zabraknie mi raczej w tym roku, a także ciekawej literatury!